Jarmusch wrócił do źródeł, czyli do swojej młodości, gdy zapatrzony w poezję nowojorskiej nowej fali kręcił „Nieustające wakacje”. Swój debiut poświęcił zbuntowanemu chłopakowi, który odczuwa smutek całego świata, podąża intuicyjnie za swoim wewnętrznym głosem, lecz nie umie go jeszcze wyrazić. „Paterson” to jakby inne spojrzenie na ten sam kluczowy moment formowania osobowości, ale z perspektywy wszechwiedzącego mędrca. Rewers tamtego dzieła, hołd dla dojrzałego, w pełni ukształtowanego artysty, który mimo młodego wieku w powtarzalnym rytmie dnia, domowej codzienności i tworzeniu poezji z okruchów nieważnych zdarzeń odnajduje sens swojego życia.
Czytaj całość »